Dawid R. Wiktorski

Cztery miasta
Czy miejsce urodzenia może mieć wpływ na życie człowieka, podobnie jak czas, w którym się urodził i miejsca, gdzie spędził ważne dla siebie lata? Nie mamy wpływu na to, kiedy i gdzie się urodzimy, a wiele w naszym życiu od tego zależy. Czy miejsce i czas, w jakich przyszło nam żyć, mają wpływ na to co tworzymy, zwłaszcza gdy są to artystyczne dzieła naszego serca i naszych rąk?
Łódź, Warszawa, Wiedeń i Drezno – cztery miasta, które mają znaczenie w życiu artystki Małgorzaty Chodakowskiej.
Pierwsze z nich to miejsce urodzenia. W tamtym czasie Łódź nie była miastem marzeń, a ulica Piotrkowska czekała na swoje okrycie. Jednak młodość inaczej widzi rzeczywistość, ciesząc się przede wszystkim istnieniem, zwłaszcza, gdy ma we krwi chęć tworzenia piękna. Ta chęć sprawiła, że Małgorzata ukończyła Liceum Plastyczne w Łodzi. W połowie lat 80., wyjechała na studia do Warszawy – miasta odbudowanego dzięki nadziei. Przez trzy lata studiowała na warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych w pracowni prof. Jana Kucza. Nie zatrzymując się w biegu ku odkrywaniu piękna, udała się do miasta, które kojarzy się ze sztuką oraz pięknym tańcem. Wiedeń był miejscem, gdzie Małgorzata uwieńczyła swoją artystyczną edukację z wyróżnieniem u prof. Brunona Gironcoli.
Aby czytelnik miał pełniejszy obraz życiorysu Małgorzaty, należy wspomnieć o miłości do gór, a konkretnie Tatr, gdzie przemierzając szlaki i ciesząc się pięknem natury, spotkała miłość swojego życia, która to pokierowała ją do czwartego z wymienionych miast – Drezna.
W tym miejscu możemy powrócić do pytań postawionych na początku, aby uchwycić fenomen rzeźb naszej artystki. Łódzkie dzieciństwo zapewne miało wpływ na głęboką potrzebę poszukiwania piękna. Młodość w Warszawie prowokowała do pójścia za nadzieją i byciem niezwyciężonym wobec trendów współczesnej sztuki, która być może szokowaniem chciałaby usprawiedliwić nieumiejętność ukazania piękna człowieka. Wiedeń pozwolił odnaleźć dojrzałe piękno, zachęcając także do łączenia tradycji z nutą nowoczesności. Miał także wpływ na to, że wiele rzeźb Małgorzaty, zwłaszcza rzeźby-fontanny, tańczy.
Te miejsca ukształtowały sztukę Małgorzaty, odciskając w jej sercu i duszy właściwe im niepowtarzalne pieczęcie, do których sama artystka dodała swoje pragnienia i talent.
Szukając inspiracji i podstaw dla własnej twórczości, Małgorzata odwiedziła wiele miejsc w Europie i na świecie, gdzie w sposób szczególny można obcować ze sztuką różnych kultur i czasów. Tak sama wspomina swoje spotkania z pięknem w czasie podróży:
Na pierwszym roku studiów pojechałam do Kolonii, w Muzeum Archidiecezjalnym widziałam średniowieczną rzeźbę Jezusa w drewnie. Jest to niestety tylko fragment Ukrzyżowanego, niesamowita synteza cierpienia. We Florencji dotknęłam „Piety” Michała Anioła i nasze energie się połączyły. Andaluzja i spuścizna Maurów. Alhambra przepiękna i jeszcze te Hiszpanki tańczące flamenco. Luwr i Ermitaż – my, którzy tworzymy, do wystawionych tam dzieł możemy przychodzić na klęczkach. Gdy byłam w Egipcie w Luksorze, popłakałam się, sama nie wiem dlaczego. W Kambodży zwiedzałam świątynię Bayon, myślę, że to najpiękniejsza budowla świata. Birma i sztuka buddyjska, tam chcąc oddać jak największą cześć posągowi Buddy wyznawcy naklejają na niego płatki złota. Przez wieki tworzy się coraz grubsza warstwa, tak, że zacierają się kontury posągu i wychodzi rzeźba abstrakcyjna. Indie i świątynie w Maduraj z milionami kolorowych bogów, a do tego piękne Hinduski w bajecznych sari. Chiny – jedna z najstarszych kultur, do dziś fascynuje swoją finezją, kaligrafią, porcelaną, ogrodami i architekturą. À propos ogrodów, Tivoli koło Rzymu z tysiącami fontann i kaskad wodnych to wspaniałe miejsce inspiracji. Japonia – jeszcze jako studentka fascynowałam się sztuką zen. Będąc tam, odkryłam sztukę okresu Kamakury. Zafascynował mnie jeden współczesny rzeźbiarz japoński Katsura Funakoshi, który wkłada do drewnianych rzeźb marmurowe pomalowane oczy. Jego dzieła mają niesamowity nastrój. Nie może oczywiście zabraknąć ołtarza Wita Stwosza, Wniebowzięcie Maryi Panny w Kościele Mariackim w Krakowie. Lubię tam wstąpić, kiedy jadę do Zakopanego i krótko się pomodlić.
Wpatrując się w gwiaździste niebo okolic Drezna, gdzie mieszka i tworzy, na zboczu winnicy, artystystka uznała, że największe piękno świata zawarte jest w harmonii ciała człowieka, dlatego jej rzeźby, do których pozują tancerze drezdeńskiego baletu, ukazują to prawdziwe piękno.
Czy jednak współczesny człowiek otoczony techniką i zanurzony po uszy w sieci pełnej wiadomości jest jeszcze w stanie odkryć znaki, jakie daje natura? Znaki, jakie zawarte są w pięknie, które broni się przez samo to, że istnieje?
Tak jak porusza serce wschód i zachód słońca, widok gwiazd i drzew na tle błękitnego nieba, tak samo poruszają nasze serca rzeźby Małgorzaty.

FONTANNY
Czy widziałeś padający deszcz podświetlony słońcem? A może przyglądałeś się górskiemu strumieniowi i wsłuchiwałeś w jego plusk i w szmer? Podziwiałeś, jak blask słońca odbija się od jego żywej powierzchni i tańczy na liściach i igłach drzew, które nad nim rosną?
Jeśli bliskie Ci są te obrazy, to zrozumiesz, na czym polega piękno rzeźb Małgorzaty, tych rzeźb, którym woda dodaje blasku, tak jak poranna rosa ubiera w klejnoty trawy i kwiaty na łące.
Rzeźby te są piękne same w sobie, a geniusz ich twórcy postanowił połączyć je nierozerwalnie z wodą, czyniąc z nich fontanny.
I tak jak nie sposób wyobrazić sobie naszego świata bez jezior, rzek i strumieni, tak każdy, kto zobaczył rzeźby-fontanny Małgorzaty Chodakowskiej, nie wyobraża sobie, by przestały cieszyć oczy tańcem kropel i uszy szmerem płynącej wody. Woda ta raz jest kostiumem baletnicy, raz wachlarzem Hiszpanki. Tu skrzydłami anioła, tam flagą barw wszystkich, a w innym miejscu strunami harfy grającej pieśni miłości. Gdzieś płynie jak łzy wylewane za tymi, co odeszli na zawsze, innym razem spływa z rąk ukochanej w ręce ukochanego jak miłość, z której rodzi się szczęście, wprost z serca do serca.
Ta wymowność, symbolika i prostota siostry wody, jak ją nazywa św. Franciszek, przemawia do ludzi na całym świecie.
Dlatego fontanny Małgorzaty zamyśliły i roztańczyły się w Europie, tańczą w Chinach, za chwilę rozpoczną balet w Wietnamie.
Głębokie uczucia, których dotykają te dzieła, przemawiają do ludzi na całym świecie.
Jeżeli choć odrobinę kochasz życie, a może tylko je lubisz – wystarczy! Iskierki wypływające z fontann Małgosi poruszą w Tobie dziecięce struny Twej natury i zapragniesz jak dziecko popluskać się w fontannie i ochlapać czystą wodą. Zapragniesz zmyć z siebie kurz, który powagą pokrył Twoją dorosłość…
Uśmiechnij się, świat jest taki piękny!

Niezwykłości dziełu nadaje serce i dusza artysty, który je tworzy. W dziele uwidacznia się dla innych to, co niewidoczne; całe bogactwo wewnętrznych przeżyć, uczuć, zachwytów i doświadczeń życiowych twórcy. Stąd płynie ta oczywista różnica pomiędzy „rzeźbą” z fabryki a wytworem rąk artysty. Tę różnicę czuje każdy oglądający rzeźbę. Rzeźbę ogląda się z każdej strony – dlatego ta sztuka jest bardzo wymagająca. Każdą niedoskonałość widać od razu, tak jak w utworze muzycznym słuchacz wychwyci fałszywą nutę.

Skąd zaczerpnięta jest siła wyrazu rzeźb Małgorzaty? Skąd wypływa gracja i finezja w przedstawieniu postaci, najczęściej kobiety, pieszczotliwie nazywanej przez nią dziewczyną? Skąd ta lekkość ruchu i łagodność spojrzenia – bo chyba nikt z oglądających nie ma wątpliwości, że te rzeźby patrzą, czują i tylko na chwilę zastygły przed naszymi oczami, a gdy ostatni zwiedzający opuści wystawę i drzwi zostaną zamknięte, wracają one do przerwanego tańca, pocałunków i rozmów, które ustały z powodu wizyty zacnych gości. Czy to polskie doświadczenie (wielu twierdzi, że Polki są najpiękniejsze), a może to miłość do gór sprawia, że rzeźby te często unoszą się na palcach, jakby chciały wspiąć się na szczyt? Może to genius loci saksońskiej krainy i jej łagodnych wzgórz ozdobionych winnicami? A może to miłość do baletu i tancerzy, którzy przez ruch wyrzeźbili ciała, nadając im kształty idealne?

Na wszystkie te pytania trzeba odpowiedzieć twierdząco i dodać jeszcze, że nie byłby możliwy nasz zachwyt nad pięknem, gdyby nie połączył tego wszystkiego jeszcze jeden element – TALENT twórcy. Oczywiście rozwijany przez lata pod okiem najlepszych w Warszawie i Wiedniu, lecz gdyby nie było tej iskry geniuszu, to nie zachwycalibyśmy się dzisiaj tymi rzeźbami, a chwalilibyśmy zdolnego rzemieślnika.

Jeśli poruszone jest twoje serce, jeśli zachwyca cię idealna proporcja dzieła i jeśli zastanawiasz się, jak możliwe, by materii nieożywionej nadać życie – to właśnie dzieło się spełniło. Cóż by to była za sztuka, która nie poruszy wnętrza człowieka?

Rzeźby Małgorzaty poruszają serca w Europie i w Azji, przemawiają do ludzi z różnych kultur. Dlaczego? Dlatego, że są piękne! Jej kobiety nie są kuszące, one z lekka uwodzą. Poruszają nie przez nagość, lecz przez to, że wyrażają pragnienia duszy kobiecej, jej tęsknoty za bliskością, szczęściem i miłością, a to są rzeczy najważniejsze w każdym czasie i miejscu na ziemi.

PIĘKNO KOBIETY JEST W OCZACH DRUGIEGO CZŁOWIEKA, jest jak kwiat, który nie rozkwitnie bez troski i słowa-wody
, co uśmiech przywołuje – twarzy promienie błyszczące. 
Trudno radować się samej z własnego wdzieku;
jak taniec w ciemnościach, którego nie widać choć najpiękniejszy nie daje radości nikomu. Oczy drugiego to lustro istnienia dla piękna, które dane kobiecie dla świata zachwytu
dla wstrzymania oddechu i podziwu i serca przyśpieszenia bicia
i życia odkrycia
i troski.
Kobieta dar boski

Dawid R. Wiktorski